Ruiny pałacu w Rudnicy

Rudnica to malutka miejscowość w województwie dolnośląskim, w powiecie ząbkowickim, w gminie Stoszowice. Jej początki sięgają prawdopodobnie średniowiecza. Na jej ternie znajdują się ruiny pałacu  z drugiej połowy XVI wieku. I właśnie one były powodem mojej wizyty w tej małej wiosce. 

Pierwszy dwór, w stylu renesansowym, został wniesiony przez Balzera von Sterza w latach 1550-1560. Miał kształt prostokąta z dobudowaną wieżą w narożniku południowo-wschodnim. Budynek był trzykondygnacyjny, z cechami obronnymi. Został otoczony fosą. Prawdopodobnie po roku 1573, nowy właściciel, Georg von Nimptsch und Diesdorf, rozbudował założenie o skrzydło północne. Kolejny właściciel, Fabian von Reichenbach, dobudował  w latach 1580-1590 skrzydło zachodnie. Cały pałac przybrał tym samym kształt podkowy. Kolejna rozbudowa miała miejsce w 1715 roku, kiedy właścicielem majątku był Christian Moriz von Haugwitz. Dobudował skrzydło południowe, co spowodowało powstanie wewnętrznego dziedzińca. Niewielki dziedziniec został otoczony dwukondygnacyjnym krużgankiem, z prostymi, okrągłołukowymi arkadami. Również wejście główne zostało przeniesione do skrzydła północnego, gdzie został dobudowany reprezentacyjny portal wejściowy. Kolejne zmiany w architekturze i otoczeniu pałacu miały miejsce w połowie XIX wieku. Ówcześni właściciele, von Sternbergowie, zasypali fosę, otoczenie pałacu zmienili w park w stylu angielskim, otynkowali elewacje pałacu, podwyższyli wieżę, a także przenieśli wejście na elewację południową. W tym stanie pałac dotrwał do roku 1945. Obecnie jest w stanie ruiny. Właścicielem jest Agencja Nieruchomości Rolnych we Wrocławiu. 

Do Rudnicy przyjechałem w pierwszych dniach września. Z drogi głównej pałacu nie widać. Dopiero po dojechaniu na miejsce, zauważyłem ponad wierzchołkami drzew szczyt wieży. Cała budowla otoczona jest drzewami i zaroślami. Trudno dostać się pod same mury. Ale ponieważ pałac jest w całkowitej ruinie, podejście bliżej jest niebezpieczne.

Tradycyjnie, jak to mam w zwyczaju, najpierw obszedłem cały obiekt dokoła. Od strony północnej, teren był ogrodzony płotem. Z pozostałych trzech stron, poza gęstymi zaroślami nic nie broniło dostępu do ruin. Obecnie pałac nie posiada dachu ani stolarki okiennej i drzwiowej. Na poziomie piwnic lub parteru (bo tak do końca nie wiem, czy pierwszy poziom stanowił parter czy piwnice – obstawiam, że parter) otwory okienne i drzwiowe zostały zamurowane. Od razu poczułem rozczarowanie, że nie uda mi się zajrzeć do środka. Nie wiedziałem, czy jest tam coś wartego obejrzenia.

Postanowiłem spróbować dostać się pod pałacowe mury od strony południowej. Miałem nadzieję, że coś ciekawego uda mi się jednak zobaczyć. I jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Jak pisałem wyżej, po XIX wiecznej przebudowie, wejście do pałacu umiejscowiono właśnie na południowej fasadzie. Ponieważ akurat z tej strony budynek stoi nieco niżej niż otaczający teren, wejście umiejscowiono na poziomie pierwszego piętra. Do drzwi wejściowych (trzy sztuki, obecnie wszystkie zabite deskami), prowadzą dwa stylowe, ceglane mostki. Myślę, że kiedyś na nich opierał się taras. Mogłem z bliska przyjrzeć się ich konstrukcji. Muszę powiedzieć, że wyglądają efektownie, pomimo, że są malutkie. Pod nimi dawniej znajdowały się okna parteru, obecnie niestety zamurowane. Wyjście ozdobione było monumentalnym portykiem kolumnowym, którego śladów dzisiaj próżno szukać.

Ruszyłem dalej w stronę wieży i ku najstarszemu, wschodniemu skrzydłu zamku. Wieża, w dolnej części została zbudowana z kamienia, w górnej z cegły. Niestety, do niej też nie było wejścia. Elewacja wschodniego skrzydła przykuła natomiast moją uwagę. Zachowały się na niej małe fragmenty dekoracji sgraffitowej. Dekoracje tego typu były dość popularne na Śląsku, jednak te na rudnickim pałacu należą do jednych z pierwszych na tym terenie. Niestety, nie potrafiłem zidentyfikować, co dekoracja przedstawiała. Zachowały się zbyt małe jej fragmenty.

Trochę się jeszcze pokręciłem i po chwili zauważyłem wśród zarośli, miejsce, przez które mogłem wejść do środka. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Powoli, przedzierając się przez krzaki, doszedłem do wejścia. Nie wiedziałem, co zastanę w środku, więc bardzo ostrożnie posuwałem się do przodu. Oczywiście odradzam wszystkim takie wchodzenie do ruin, bo to jest bardzo niebezpieczne. W środku było ciemno, musiałem użyć latarki. Okazało się, że wszedłem do pomieszczenia na parterze budowli. Tuż przy wejściu, na ziemi, leżało kilka detali architektonicznych, wyglądały jak obramienia okien lub drzwi. Poza tym pomieszczenie było puste. Ale prawdziwą perełką był strop. Oryginalne sklepienia krzyżowe z czasów budowy skrzydła, czyli z ok 1550-1560 roku. Piękne. Rozejrzałem się i zauważyłem drzwi do kolejnego pomieszczenia. Poszedłem w tamtym kierunku. Druga izba również była pusta, też posiadała oryginalne, stare ceglane sklepienia i kamienne mury.  Pozostałe drzwi oraz okna były zamurowane. Nic więcej nie miałem tam do obejrzenia. Wyszedłem na zewnątrz.

Skoro udało mi się wejść do dwóch pomieszczeń, zacząłem przyglądać się nieco uważniej budynkowi, czy istnieje jeszcze możliwość zajrzenia w inne miejsca. I znalazłem wejście. Dostałem się na poziom pierwszego piętra. Niestety tylko na gzyms, bo prawie żadne stropy już nie istnieją. Na dół nie udało mi się zejść. Mógłbym co prawda zeskoczyć na poziom parteru, ale nie widziałem żadnej drabiny albo kłody, po której mógłbym wdrapać się z powrotem. Obejrzałem zatem „wnętrze” pałacu z poziomu pierwszego piętra. Cały teren zarośnięty jest krzakami. Poszczególne skrzydła można było bez żadnych trudności rozpoznać. Również pozostałości krużganku z okrągłołukowymi arkadami, czy zarys dziedzińca. Dostrzegłem pozostałości chyba klatki schodowej, otwory drzwiowe prowadzące do różnych pomieszczeń, okna z pozostałościami detali architektonicznych. Na pewno, gdyby udało mi zejść na dół, odkryłbym więcej ciekawych rzeczy. Ale i tak byłem zadowolony, że choć tyle zobaczyłem.

Kiedy już zobaczyłem to, co było do zobaczenia, poszedłem rozejrzeć się jeszcze po dawnym parku pałacowym. Jak już wspomniałem wyżej, park w stylu angielskim został założony w XIX wieku od południowej strony pałacu. Dzisiaj, za pałacem znajduje się staw, trwa jest skoszona, ktoś pewnie użytkuje ten teren. Za stawem, pod drzewami, stoją ule. Obszedłem cały park od zewnętrznej strony. W dużej części otoczony jest kamiennym, niskim murkiem. Kiedyś prawdopodobnie cały był ogrodzony w ten sposób. Przez park przepływa strumień, który zasila w wodę staw. Dawniej zapewne zasilał fosę.

Jeśli będziecie w okolicy Rudnicy, zatrzymajcie się na chwilę, by rzucić okiem na pozostałości pałacu. Zwiedzać go nie można, ale przynajmniej zobaczycie to, co jeszcze pozostało. Obawiam się, że za kilka lat, ruiny będą wyglądały jeszcze gorzej. A można by teren zagospodarować turystycznie, wieżę udostępnić zwiedzającym… Potencjał jest ogromny.

A na koniec jeszcze dwa stare zdjęcia które znalazłem w internecie. Widać na nich, że przed wieżą stała kiedyś oranżeria, albo coś w tym stylu. Dzisiaj nie ma po tym obiekcie już żadnego śladu.

A tak wygląda to dzisiaj.

Dodaj komentarz