Otmuchów to niewielkie miasteczko położone w województwie opolskim, w powiecie nyskim. Leży pomiędzy dwoma sztucznymi zbiornikami wodnymi: Jeziorem Otmuchowskim i Jeziorem Nyskim. Otmuchów to jeden z najstarszych grodów kasztelańskich na Śląsku. Po raz pierwszy wzmiankowany był w 1155 roku. I co ciekawe, już wtedy, aż do 1810 roku, należał do biskupstwa wrocławskiego. Stare, ze średniowiecznym rodowodem miasteczko, jest pełne uroku. A jeżeli jego historia sięga okresu panowania Piastów, to musi też posiadać liczne zabytki. Już dojeżdżając do Otmuchowa, z daleka widoczne jest górujące na miastem wzgórze. A na nim majestatycznie wznosi się zamek, którego początki sięgają trzynastego stulecia.
Na wzgórzu górującym nad miastem, pierwotnie stał gród drewniany, kasztelania. Co najmniej od połowy XII wieku, była własnością biskupów wrocławskich. Potwierdza do bulla papieża Hadriana z 1155 roku, która wymienia kasztelanię otmuchowską właśnie jako własność biskupstwa. Sam gród musiał powstać znacznie wcześniej, być może już w czasach Słowian, a na pewno za panowania pierwszych Piastów. Pierwsze murowane budowle zostały wzniesione w XIII wieku. Był to budynek mieszkalny, oraz wolnostojąca wieża, tzw. stołp. W XIV wieku następowała dalsza rozbudowa warowni. W tym też okresie miasto zostało otoczone murami obronnymi i wraz z zamkiem tworzyło jedno założenie obronne. W kolejnych latach następowało dalsze wzmacnianie walorów obronnych zamku oraz jego rozbudowa. Od połowy XVIII wieku warownia zaczęła podupadać. Po sekularyzacji dóbr kościelnych w 1810 roku, cały majątek przeszedł na własność rodziny von Humboldt. Nowi właściciele rozebrali skrzydło południowo-zachodnie i zachodnie oraz kaplicę, a także część murów obronnych.
Do Otmuchowa przyjechałem z córkami w pierwszej połowie sierpnia. Celem był nocleg w średniowiecznym zamku. Może nie wszyscy wiedzą, ale w zamku funkcjonuje obecnie Gościniec, który oferuje noclegi. Myślę, że każda mała księżniczka marzy, by przenocować w takim miejscu.
Samochód zaparkowaliśmy na dziedzińcu. I od razu pierwsze atrakcje. Przy wejściu do wnętrza, w portyku w kształcie rotundy, znajdują się armaty i powóz. Oczywiście nie obyło się bez sesji zdjęciowej w powozie. Kolejna atrakcja, to tzw. końskie schody, którymi dostaliśmy się do recepcji. Końskie schody znajdują się w późnobarokowej, zewnętrznej klatce schodowej, której budowa rozpoczęła się za czasów biskupa Karola Ferdynanda Wazy, syna króla Zygmunta III Wazy. Tymi schodami biskup mógł konno wjechać do stajni, która mieściła się w dzisiejszej sali rycerskiej. Inna hipoteza mówi, że szerokie schody służyły biskupowi Filipowi von Sinzendorf, który z powodu choroby noszony był w lektyce.
Zameldowaliśmy się, zanieśliśmy bagaże do pokoju i ruszyliśmy zwiedzać obiekt. Zaczęliśmy tradycyjnie od wieży, która jest jednocześnie punktem widokowym. Dla gości, wejście jest darmowe. To najstarsza, obok południowej części obecnego budynku, część zamku. W drodze na szczyt, minęliśmy celę głodową. W dawnych czasach więźniowie umierali tutaj z głodu. Dzisiaj pomieszczenie jest prawie puste, stoją tylko dyby. Można wejść i zobaczyć. Na ścianach zachowały się wydrapane przez skazańców rysunki.
Kiedy wspinaliśmy się na górę, przekonaliśmy się, jak grube mury posiada ta średniowieczna część zamku. Bez problemu można wejść do wnęki okiennej i wyjrzeć przez małe okienko. Myślę, że grubość murów to ok. 2 metry. Drewnianymi schodami weszliśmy na taras widokowy. Rozpościera się stamtąd panorama miasteczka i okolic. Mogliśmy zobaczyć Jezioro Otmuchowskie, pasmo Gór Opawskich, w oddali Jezioro Nyskie i oczywiście całe miasto. Spędziliśmy na szczycie wieży dobre pół godziny podziwiając rozległą panoramę oraz zabytki Otmuchowa.
Po zejściu z wieży, mogliśmy zobaczyć pomieszczenia z reguły niedostępne dla zwiedzających. Pani recepcjonistka zgodziła się nam je pokazać. Pierwszym była zapadnia. To pomieszczenie znajdujące się również w wieży, pod celą głodową. Dzisiaj jest to składzik, wcześniej znajdował się tam gabinet dyrektora. Ale w dawnych wiekach, podłoga była ruchoma. Skazaniec, który stanął w miejscu ruchomego kwadratu spadał 20 metrów w dół, do poziomu fundamentów wieży. Na dnie znajdowały się zaostrzone pale. Takiego upadku nikt nie miał szans przeżyć.
Drugim pomieszczeniem, które mogliśmy zobaczyć, to sala kominkowa, dawniej zwana rycerską. Zeszliśmy na poziom parteru klatką schodową, której sklepienia, moim zdaniem, zachowały gotycki wygląd. W sali znajduje się kominek, z ruchomą tylną ścianą. Za kominkiem jest malutkie pomieszczenie, bez okien i drzwi. Służyło ono do podsłuchiwania rozmów prowadzonych w sali rycerskiej. Do tego pomieszczenia można się było dostać tylko przez otwór w suficie, który zachował się do dnia dzisiejszego. Jak widać, już w czasach średniowiecza podsłuchiwano swoich gości. Sala kominkowa, wraz z dwoma przyległymi salami, znajduje się w najstarszej, średniowiecznej części zamku. Dla dziewczyn przechodzenie na drugą stronę kominka, to była nie lada atrakcja.
Tak w zasadzie, to chyba wszystko, co w zamku można zobaczyć. Przyszedł czas, na przyjrzenie się budowli z zewnątrz. Zeszliśmy końskimi schodami na dziedziniec. Przez starą, gotycką bramę wyszliśmy na trakt, którym wjechaliśmy na teren zamku. Zaraz za bramą, po lewej stronie są niepozorne drzwi. Spróbowaliśmy je otworzyć. Ku naszemu zaskoczeniu, okazało się, że są otwarte. Weszliśmy na niewielki dziedziniec. Przylega on do najstarszej, średniowiecznej części całego założenia. Z tego dziedzińca, prowadzi wejście do obecnej sali kominkowej i przyległych pomieszczeń.
Ruszyliśmy w dalszą wędrówkę wokół zamku. Ponieważ warownię zbudowano na wzgórzu, wejście do niego prowadzi wybrukowanym traktem, zboczem góry, po serpentynie. Całe wzgórze porośnięte jest drzewami, więc nie można było zrobić zdjęcia obejmującego całą budowlę. Zeszliśmy na sam dół i suchą fosą okrążaliśmy zamek. Doszliśmy do bramy, znajdującej się dawnych murach obronnych, która wyprowadziła nas do dalszej części parku i nad niewielki potok. Ponieważ dalej nie mogliśmy okrążać zamku, zawróciliśmy i betonowymi schodami weszliśmy na poziom budowli. Tam, pierwsze co rzuciło się w oczy, to figura św. Jana Nepomucena. Nigdzie nie znalazłem informacji, z jakiego okresu pochodzi, oraz kto jest jej fundatorem.
Ruszyliśmy wzdłuż murów zamku. Okrążyliśmy wieżę i znaleźliśmy się w przestrzeni między murami warowni a murami obronnymi. Pierwsze na naszej drodze pojawiły się pozostałości bastei. Ile jest w niej oryginalnych elementów, nie wiem. Widoczne są wykonane prace, mające chyba nadać jej romantyczny wygląd. Zbudowana z kamienia, prezentuje się całkiem nieźle. Dalszy, mały fragment fortyfikacji również jest zbudowany z kamienia, dalej już z cegły. W murach widoczne są strzelnice. Myślę, że zdobyć zamek nie było łatwo. W ścianach zamku zauważyliśmy również miejsce, gdzie dawniej pozbywano się nieczystości. Tak przynajmniej mi się wydaje. Z zamurowanego dziś okienka, wychodzi kamienna rynienka, którą spływały nieczystości. Ale oczywiście mogę się mylić i rynienka mogła służyć do innych celów.
Teren warowni i przyległego parku zachęca do spacerów. Myślę, że każdy odkryje tam coś ciekawego, interesującego, fascynującego… Myśmy poświęcili sporo czasu, aby przyjrzeć się całej budowli bardzo dokładnie.
Jak wspomniałem wyżej, zamek stanowił wraz z murami miejskimi, fortyfikacje Otmuchowa. Pierwotnie, miasto posiadało prawdopodobnie obwarowania drewniano-ziemne. W XIV wieku wzniesiono obwarowania z kamienia i cegły. Miasto posiadało też trzy wieże bramne. Do naszych czasów zachowała się tylko Wieża Nyska, zwana Wróblą. Mury obronne przetrwały fragmentarycznie. Ale będąc w Otmuchowie, warto się pokusić o ich odszukanie. Myśmy podążyli śladami dawnych fortyfikacji. Muszę stwierdzić, że część jest w fatalnym stanie, wymaga pilnej renowacji. Niektóre fragmenty zostały wykorzystane jako element dzisiejszych budynków. Zachęcam, to oszukania pozostałości murów obronnych Otmuchowa.
Otmuchów to piękne, małe, średniowieczne miasteczko. Warto się do niego wybrać i poznać jego zabytki. Zamek na pewno zrobi na wszystkich duże wrażenie. Końskie schody, cela głodowa czy interesujące widoki z wieży… Warto tutaj przyjechać. POLECAM!!!