Ojców to wieś w woj. małopolskim, w powiecie krakowskim, w gminie Skała. Położona jest w Dolinie Prądnika, na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego. Miejscowość leży na Szlaku Orlich Gniazd.
W sierpniową sobotę, wraz z córkami i bratanicą, wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę właśnie do Ojcowa. Na miejsce przyjechaliśmy przed godz. 10:00 rano. Parking pod zamkiem o tej porze był już prawie pełny. Zajęliśmy jedno z ostatnich miejsc. Uiściliśmy opłatę parkingową (8,00 zł za każdą rozpoczętą godzinę, płatne z góry) i ruszyliśmy poznać atrakcje Ojcowa.
Już po wyjściu z samochodu rzucała się w oczy wysoka, wapienna skała, na szczycie której, widoczne były ruiny ojcowskiego zamku. Na wierzchołek można dojść pokonując ok. 170 schodów. Rozpoczęliśmy zatem nasz pobyt w Ojcowie od wdrapania się na szczyt góry i zwiedzenia pozostałości średniowiecznej warowni.
Gotycki zamek wzniósł w drugiej połowie XIV wieku Kazimierz III Wielki. Warownia miała strzec Kraków, stolicę ówczesnej Polski, przed najazdem wrogich armii, a także zapewnić bezpieczeństwo na szlaku handlowym, prowadzącym na Śląsk. Pod koniec XIV wieku twierdza wraz otaczającymi terenami trafiła w prywatne ręce jako zastaw. Najlepszy okres dla zamku przypada na wiek XVII. Został wtedy gruntownie przebudowany. W południowej części założenia, na skalnym cyplu, wzniesiono budynek mieszkalny, zostały przebudowane fortyfikacje. Pod koniec XVIII wieku zaczął popadać w ruinę. W XIX wieku podejmowano próby jego odbudowy, ale nie zostały one zrealizowane. Do dnia dzisiejszego przetrwała brama wjazdowa, ośmioboczna wieża, studnia oraz resztki fortyfikacji i budynków mieszkalnych.
Poniżej szkic zamku ściągnięty ze strony Polskie zamki (www.zamki.pl). Tak mógł wyglądać po przebudowie w drugiej połowie XVII wieku.
A więc jak wspomniałem wyżej, naszą przygodę w Ojcowie rozpoczęliśmy od zwiedzenia ruin kazimierzowskiego zamku. Pokonaliśmy owe 170 schodów, kupiliśmy bilety wstępu i stanęliśmy u wrót warowni. W dawnych czasach do wnętrza twierdzy można było dostać się wyłącznie przez bramę wjazdową. A do niej z kolei prowadził most wsparty na kamiennych filarach (filary zachowały się do dnia dzisiejszego). Ostatnie przęsło mostu było zwodzone, po podniesieniu za pomocą lin, zamykało otwór bramy. My mogliśmy przejść już nie mostem, lecz utwardzoną, szeroką drogą. W ten sposób dotarliśmy do budynku bramnego, który do dziś stanowi jedne wejście na teren całego założenia. Po wejściu na teren zamku, pierwsze kroki skierowaliśmy na taras widokowy. Mieści się on w miejscu, gdzie dawniej stał budynek mieszkalny. Rozciąga się stąd szeroka panorama na Dolinę Prądnika, oraz na pozostałości warowni. Spędziliśmy w tym miejscu sporo czasu podziwiając piękne widoki.
Kiedy już nacieszyliśmy oczy pięknymi widokami, skierowaliśmy swoje kroki na dawny dziedziniec. W okresie średniowiecza, ale również w XVII i XVIII wieku otaczały go mury obronne, a także zabudowania zarówno murowane jak i drewniane. W połowie XVII wieku, poza wspomnianym wyżej budynkiem mieszkalnym w południowej części założenia, wokół dziedzińca zlokalizowane były m.in. drugi dom mieszkalny z wieżami, kuchnia, spiżarnia, spichlerz, stajnia i inne zabudowania gospodarcze, a mury obronne wzmocnione były basztami. W centralnym punkcie znajdowała się wykuta w skale studnia. Studnia istnieje do dnia dzisiejszego. Pierwotnie miała ok. 40 m. głębokości. Niestety, wody w niej nie znajdziemy, gdyż na początku XIX wieku została do połowy zasypana gruzem.
Pokręciliśmy się po dziedzińcu, zajrzeliśmy do studni, obeszliśmy dookoła pozostałości obwarowań… W północnej części dziedzińca, tam gdzie kiedyś stał budynek mieszkalny, prowadzone są wykopaliska archeologiczne. Mogliśmy zobaczyć pozostałości odkopanych murów dawnej budowli.
Kolejnym miejscem na terenie warowni, które zwiedziliśmy, to ośmioboczna wieża, tzw. stołp. Zbudowana została z wapiennych ciosów na niedostępnej skale. W razie zdobycia zamku przez wroga, było to ostanie miejsce schronienia obrońców. Prowadziło do niej jedno, łatwe do obrony, wejście. Mury wieży mają ok. 3 m. grubości. W średniowieczu pełniła również funkcje mieszkalne. Do dnia dzisiejszego tylko dolne partie wieży mają średniowieczny rodowód. Górna część powstała w wyniku odbudowy w XIX wieku i później. Jest też o ok. 8 metrów niższa, niż kilka wieków temu.
Obecnie można dostać się do wnętrza po wygodnych schodach. Wewnątrz możemy znaleźć średniowieczną zbroję, miecze, stare zdjęcia… Zachował się również fragment dawnych, pamiętających czasy Kazimierza Wielkiego, schodów. Zwiedziliśmy wszystkie trzy poziomy i ruszyliśmy do ostatniego budynku na terenie warowni, czyli budynku bramnego. W jego wnętrzu można zobaczyć makietę z rekonstrukcją zamku z okresu jego świetności.
Ruiny zamku zobaczyliśmy, czas na kolejną atrakcję Ojcowa. Ruszyliśmy do Jaskini Ciemnej. Z parkingu pod zamkiem, to odległość ok. 2 km. Zdecydowaliśmy się iść ulicą, ponieważ wędruje tędy znacznie mniej ludzi niż deptakiem, a samochody pojawiają się sporadycznie. Po drodze towarzyszyły nam piękne formacje skalne.
Po ok. pół godz. dotarliśmy do podnóża góry, wewnątrz której znajduje się Jaskinia Ciemna. Tam też zlokalizowana jest kasa, gdyż zwiedzanie jaskini odbywa się za opłatą i wyłącznie z przewodnikiem. Wejścia są co godzinę. Niestety mieliśmy małego pecha. Otóż na najbliższe wejście był już komplet turystów, musieliśmy czekać na kolejne. Po naradzie z dziewczynami, postanowiliśmy zaczekać półtora godziny. Czas ten wykorzystaliśmy na odpoczynek (wokół kasy są drewniane ławki), trochę pochodziliśmy po najbliższej okolicy i w ten sposób dość szybko minęła godzina. Po tym czasie postawiliśmy powoli ruszyć w stronę wejścia do jaskini. Od kasy to około piętnastominutowa wspinaczka. Ale szlak jest wygodny, na dość długim odcinku są schody. Każdy da radę wejść. Po drodze jest jeszcze punkt widokowy, z którego rozciąga się widok na Dolinę Prądnika. W końcu pokonaliśmy cały odcinek i znaleźliśmy się u celu naszej wędrówki.
Kilka minut musieliśmy zaczekać przed jaskinią na otwarcie zamykającej wejście kraty. Wykorzystaliśmy ten czas na pstryknięcie kilku fotek. Kiedy zjawiła się Pani przewodnik, w pierwszej kolejności zostaliśmy wpuszczeni na platformę widokową, z której mogliśmy zobaczyć rekonstrukcję obozowiska neandertalczyków.
Wybiła godzina 13:00 i zostaliśmy wpuszczeni do Jaskini Ciemnej. Jest to druga pod względem długości jaskinia w Dolinie Prądnika. Temperatura w jej wnętrzu wynosi ok. 7,5 stopnia C. Zwiedzanie trwa około 40 min. Przez cały ten czas Pani przewodnik bardzo ciekawie opowiadała zarówno o prowadzonych w jaskini badaniach archeologicznych jak i o jej historii, o formacjach skalnych które mijaliśmy czy korzystaniu z niej zarówno przez neandertalczyków jak i bardziej współczesnych gości, np. o wizycie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jaskinia ma też swoich stałych mieszkańców – nietoperze. Jeden cały czas latał nad naszymi głowami. Niestety robił tak szybkie powietrzne ewolucje, że nie udało mi się uchwycić go aparatem.
Zaraz przy wejściu do jaskini, po prawej stronie znajdują się stanowiska archeologiczne. Zaś po lewej, powinna znajdować się dalsza część jaskini, lecz dojście do niej nie zostało jeszcze odkryte. Być może znajduje się pod aktualnym poziomem dna jaskini (tysiące lat temu była znacznie głębsza). Prace, które pozwolą to zbadać, są bardzo kosztowne. W dalszej części mogliśmy obserwować małe, kopulaste stalagmity, zaś na stropie koliste zagłębienia tzw. kotły wirowe. W końcowej części jaskini znajduje się duży skalny słup, który wygląda bardzo efektownie.
Po wyjściu z Jaskini Ciemnej zeszliśmy na dół tą samą drogą, którą weszliśmy. Ponieważ godzina nie była późna, a pogoda ładna, postanowiliśmy zwiedzić jeszcze Jaskinię Łokietka. Ruszyliśmy niebieskim szlakiem w jej kierunku. Już na samym początku wędrówki doszliśmy do formacji skalnej noszącej nazwę Bramy Krakowskiej. Jej kolumny, zbudowane z wapienia, mają ok. 15 metrów wysokości. W miejscu tym niestety były tłumy turystów. Nie było mowy o zrobieniu zdjęcia bez ludzi w tle. Nie zatrzymywaliśmy się na dłużej, tylko ruszyliśmy w kierunku Groty Łokietka. Szliśmy ok. pół godziny, cały czas lekko pod górę. Po dojściu do celu, okazało się, że tłumy ludzi czekają na zwiedzenie jaskini. Znowu musielibyśmy długo czekać. Zdecydowaliśmy, że wracamy, tym bardziej, że robiliśmy się powoli głodni. Dziewczyny zajrzały tylko przez kratę zamykającą wejście w głąb groty. Wracaliśmy czarnym szlakiem. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na kilka minut na skale, która stanowi punkt widokowy, skąd roztacza się piękna panorama na Dolinę Prądnika, zamek i okoliczne formacje skalne.
Ojców to miejscowość, którą warto odwiedzić. Posiada znacznie więcej atrakcji, niż tutaj opisałem. Można spędzić aktywnie cały dzień. Każdy znajdzie coś, co go zainteresuje. Z własnego doświadczenia, mogę tylko odradzić wizytę w wakacyjny weekend. Zdecydowanie zbyt wielu turystów, co powoduje długi czas oczekiwania na wejście do jaskiń.
Polecam Ojców na jednodniową wycieczkę. Warto zajrzeć do tej miejscowości.